Mijają dni i mijające noce… Nieustająco nasze życie zmierza w jakimś kierunku. Każdy z nas myśli sobie, że w jakimś stopniu wie co to za miejsce, gdzie chciałby być, albo gdzie będzie. Jakże smutna jest świadomość tego, że każdy z nas mimo wszystko będzie się mylił.

Za niedługi czas… Moje urodziny. A co za tym idzie? Impreza! W tym roku, z racji, że wypada mi obchodzić 30 wiosenkę imprezę ową czynić będę z moim przyjacielem. Zapowiada się sporo ludzi, doborowa atmosfera i trochę historii do wspominania. Szkoda tylko, że Teresy nie będzie, bo dalej siedzi w Anglii i ciężko pracuje w walce o lepsze jutro. A, no tak. Chyba nie mówiłem, ale daliśmy sobie jeszcze jedną szansę, bo trochę czasu razem spędziliśmy i mimo tego co zrobiła ze swoim życiem (nie jest to tematem tego wpisu) to… Zobaczymy co będzie.

Ale wracajmy do głównego przedmiotu tego posta, bo nie będę Was przecież zanudzał źlamdaniem o innych sprawach. Biegania, załatwiania, organizowania, telefonowania jest po prostu w cholerę. Mimo upałów i nerwów, to czuję się jak ryba w wodzie, bo to jest dokładnie mój klimat – coś w czym czuję się najlepiej. Organizowanie przyjęć, wodzirejstwo, wspólne żarty i poznawanie nowych ludzi… Po co mi prezenty jeśli mam już takie coś dla siebie?

Pozostaje uzbroić się w cierpliwość i powoli oczekiwać nadejścia tego co przyniesie magiczny dzień moich urodzin. Ciekawostka: 30stka wypada idealnie w piątek, fajnie c’nie?

Początek i to co przeczytaliście powyżej sprawia wrażenie jakby dwóch totalnie oderwanych od siebie części, ale… Coś w tym jest, że ludzie w takich momentach swojego życia robią podsumowania.

Co osiągnąłem, co mam, co robię ze swoim życiem?

To jedna z tych rzeczy, którą słyszę od swoich znajomych co roku i… W pewnym stopniu bawi i jednocześnie martwi mnie takie podejście. Sam starając sobie zadać takie pytania wiem, że na dobrą sprawę nie jestem w stanie odpowiedzieć w pełni obiektywnie. Nie chodzi tutaj nawet o to, że chodzi o mnie samego, ale o to, że takie podsumowania nie robi się do dnia bieżącego, ale do jakiegoś okresu wstecz. Popatrzmy na moją osobę: w czerwcu, gdy ktoś zapytałby mnie o to co osiągnąłem w życiu to zniszczony zerwaniem i zachowaniem swojej poprzedniej dziewczyny pewnie wydałbym na swój temat bardzo krytyczną opinię. Ale, gdy to samo pytanie padłoby przykładowo w pierwszych dniach lipca to pesymizm w moim tonie byłby zapewne lżejszy. Zmierzam do tego, że jeśli w naszej głowie uroi się myśl o tym, że należy coś podsumować to zróbmy to, ale pamiętajmy o jednej rzeczy – nie wszystko jesteśmy w stanie przeanalizować obiektywnie w momencie w którym się znajdujemy.

Może krótka myśl, może głupia. Mi siedziała w głowie od dawna.

A teraz… No cóż… Ćwiczmy głosy, bo za jakiś czas… Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje naaaaaam! A kto? No ja c’nie?